Pies w roli terapeuty – wsparcie w trudnych chwilach
Nie jestem specjalistą od psów ani terapeutą. Jestem zwykłym facetem, który ma psa. I dopiero mając go u boku, zrozumiałem, jak ogromne znaczenie może mieć obecność zwierzaka w trudnych chwilach. Nie twierdzę, że pies zastąpi psychologa – ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że mój pies był moim wsparciem, gdy świat wokół zaczął się chwiać.
Bez słów, a jakby wszystko rozumiał
Są dni, kiedy człowiekowi po prostu się nie chce. Nie chce się gadać, wstawać, ani udawać, że wszystko gra. I właśnie wtedy mój pies – bez pytania, bez oceniania – siadał obok mnie i po prostu był. Czasem:
- przytulał się łbem do mojej nogi,
- kładł się na moich stopach,
- przynosił piłkę, jakby chciał mnie wyrwać z tej czarnej dziury.
W takich chwilach czułem, że nie jestem sam, nawet jeśli milczałem przez cały dzień.
Pies zmusza do działania (i dobrze)
Kiedy wszystko cię przerasta, pies przypomina ci, że ktoś na ciebie liczy. Ktoś, kto potrzebuje spaceru, jedzenia, odrobiny ruchu. I nie odpuści. Dzięki niemu:
- wstawałem z łóżka, bo przecież siku samo się nie zrobi,
- wychodziłem na świeże powietrze,
- wracałem do jakiegoś rytmu dnia.
W takich sytuacjach to nie jest tylko „obowiązek". To koło ratunkowe.
Bez ocen, bez oczekiwań – po prostu obecność
Z psem nie trzeba się tłumaczyć. Nie musisz udawać, że wszystko w porządku. On nie zapyta:
- „co się z tobą dzieje?",
- „dlaczego znowu leżysz i patrzysz w sufit?",
- „ile to jeszcze potrwa?".
Zamiast tego daje:
- spokojne spojrzenie,
- ciepłe futro przy boku,
- obecność, która naprawdę pomaga.
I to wystarczyło, żebym poczuł się chociaż odrobinę lepiej.
Psi nos wie więcej, niż myślisz
Zdarzały się dni, kiedy nawet sam jeszcze nie wiedziałem, że coś mnie zaraz rozwali od środka – a mój pies już był czujny.
- Chodził za mną krok w krok,
- mniej się bawił,
- patrzył na mnie intensywnie, jakby coś wyczuwał.
Nie wiem, czy to kwestia zapachu, tonu głosu, czy jego szóstego zmysłu, ale jedno jest pewne: pies czuje, gdy coś jest nie tak.
Nie musi mieć certyfikatu, żeby pomagać
Mój pies to nie żadna wyszkolona terapia. Żadnych szkoleń, żadnych tytułów. A jednak w najgorszych momentach był najlepszym terapeutą, jakiego mogłem sobie wyobrazić. I nie chodzi tylko o mojego psa. Każdy pies może być takim wsparciem. Bo każdy:
- daje poczucie bezpieczeństwa,
- wprowadza codzienny rytm,
- kocha bezwarunkowo – nawet jeśli ty sam w danym momencie nie możesz siebie znieść.
Pies jako lustro emocji
Zauważyłem jeszcze jedno. Kiedy byłem zestresowany – on też był niespokojny. Kiedy zaczynałem się uspokajać – on zasypiał. W pewnym sensie odbijamy się w naszych psach. To, co nosimy w środku, widać po ich zachowaniu.
To dało mi do myślenia – że dbając o siebie, dbam też o niego. Bo jeśli ja się rozsypuję, to on to czuje.
Na koniec
Nie chcę nikomu wmawiać, że pies załatwi wszystko. Ale wiem jedno – gdyby nie mój pies, nie wiem, czy poradziłbym sobie tak, jak sobie poradziłem. Nie naprawił świata. Ale był obok, kiedy nikt inny nie potrafił. Nie zadawał pytań. Nie oceniał. Po prostu był. Ze mną. Dla mnie.
Jeśli masz psa i przechodzisz trudny czas – nie lekceważ jego obecności. Może nie mówi, ale daje ci dokładnie to, czego potrzebujesz najbardziej: poczucie, że nie jesteś sam.
Komentarze
Prześlij komentarz